Bazy pod makijaż Lirene - No Redness, No Pores, Be Glam - podstawa udanego makijażu
20 sierpnia
Odpowiednio dobrana baza to nie tylko gwarancja trwałego i nieskazitelnego makijażu, ale również możliwość zamaskowania drobnych niedoskonałości, jak zaczerwienienia, błyszcząca czy poszarzała cera. W ofercie Lirene pojawiły się trzy, bardzo ciekawe, kremowe bazy pod makijaż, których zadaniem jest nie tylko zapewnienie perfekcyjnego makijażu przez cały dzień, ale również działanie pielęgnacyjne ukierunkowane na różne problemy skórne. Do dyspozycji mamy bazy: korygującą No Redness, matującą No Pores i rozświetlającą Be Glam. Jesteście ciekawi, która zyskała moją największą sympatię?
Wszystkie trzy bazy wyróżnia niesamowicie lekka konsystencja, idealnie wtapiającą się w cerę i w żaden sposób jej nie obciążająca. Mając wcześniej do czynienia z silikonowymi bazami, które po pewnym czasie powodowały wysyp niedoskonałości na twarzy, do tych nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń, przypominają lekkie kremy upiększające, pozbawione tłustego efektu. Bazy wchłaniają się błyskawicznie, niemal od razu od ich nałożenia można przystąpić do makijażu, co zwłaszcza rano, kiedy mam mało czasu, jest u mnie mile widziane. Bazy dają również przyzwoite nawilżenie, dzięki czemu nie nakładam wcześniej kremu nawilżającego (wyjątkiem jest krem lipidowy SPF 50 Lirene, bez którego w takie upały nie wykonuję makijażu, bo nie chcę mieć do czynienia z promieniowaniem słonecznym). Bazy nie rolują się na twarzy, nawet w największe upały nie wpływały negatywnie na makijaż, świetnie współpracują z kosmetykami kolorowymi.
No Redness to baza ukierunkowana na problemy z zaczerwienieniem i widocznymi naczynkami, które u mnie widoczne są w okolicy nosa. Podstawą działania tej bazy jest wyciąg z czerwonych liści winorośli oraz diosmina, które wzmacniają naczynka krwionośne i zmniejszają ich widoczność. Jak można się domyślić, baza ma lekko zielonkawy kolor, ale są jeszcze w niej rozświetlające drobinki, dzięki czemu oprócz maskowania popękanych naczynek mamy jeszcze efekt lekko rozświetlonej, promiennej cery.
Po tę bazę sięgam tylko i wyłącznie, aby ukryć kilka (póki co) drobniutkich pękniętych naczynek w okolicy nosa. Wystarczy odrobinka, aby skutecznie je zakryć, zielonkawy kolor znika w momencie wsmarowania bazy w skórę, efekt maskowania utrzymuje się cały dzień i nie ma konieczności dokładania kosmetyku w ciągu dnia. Bez względu na to, czy po jej nałożeniu sięgam po podkład mineralny czy fluid spełnia swoje zadanie, udowadniając, że bardzo dobrze koryguje zaczerwienienia.
Po tę bazę sięgam tylko i wyłącznie, aby ukryć kilka (póki co) drobniutkich pękniętych naczynek w okolicy nosa. Wystarczy odrobinka, aby skutecznie je zakryć, zielonkawy kolor znika w momencie wsmarowania bazy w skórę, efekt maskowania utrzymuje się cały dzień i nie ma konieczności dokładania kosmetyku w ciągu dnia. Bez względu na to, czy po jej nałożeniu sięgam po podkład mineralny czy fluid spełnia swoje zadanie, udowadniając, że bardzo dobrze koryguje zaczerwienienia.
No Pores to baza mająca na celu zmniejszenie widoczności rozszerzonych porów i zmatowienie błyszczącej skóry, skłonnej do nadmiernej produkcji sebum. Zawarta w kosmetyku formuła Pore Minimizing Oligo - complex nie tylko zmniejsza widoczność porów ale również reguluje wydzielanie sebum. Baza zawiera także mikrogąbeczki matujące cerę oraz proteiny ze słodkich migdałów odżywiające i wygładzające skórę.
Kosmetyk przeznaczony jest zwłaszcza dla posiadaczek cery tłustej i mieszanej, dla których świecąca się skóra jest istną zmorą. Ja na szczęście takowych problemów nie mam, aczkolwiek w upały, jak chyba każdy zmagam się z mega błyszczeniem twarzy, zwłaszcza w okolicach strefy T, dlatego wtedy sięgam po tę bazę, która daje fajny matowy efekt i zaskakująco długą trwałość. Bazy używam wyłącznie na czoło, odrobinę na nos i brodę, dzięki czemu w upały nie błyszczę się okropnie, a dodatkowo jeśli zastosuję puder matujący to efekt jest naprawdę super.
Kosmetyk przeznaczony jest zwłaszcza dla posiadaczek cery tłustej i mieszanej, dla których świecąca się skóra jest istną zmorą. Ja na szczęście takowych problemów nie mam, aczkolwiek w upały, jak chyba każdy zmagam się z mega błyszczeniem twarzy, zwłaszcza w okolicach strefy T, dlatego wtedy sięgam po tę bazę, która daje fajny matowy efekt i zaskakująco długą trwałość. Bazy używam wyłącznie na czoło, odrobinę na nos i brodę, dzięki czemu w upały nie błyszczę się okropnie, a dodatkowo jeśli zastosuję puder matujący to efekt jest naprawdę super.
Be Glam to baza odpowiednia dla każdego rodzaju cery, dzięki rozświetlającym drobinkom nadaje cerze promiennego wyglądu i usuwa oznaki zmęczenia. Dzięki zawartości witaminy PP baza wpływa na proces regeneracji skóry i wyrównuje jej koloryt. Pięknie mieniący się pigment rozświetla nawet najbardziej zmęczoną i poszarzałą twarz, i jak się możecie domyślić to właśnie ta baza jest moim hitem i sięgam po nią codziennie. Optycznie rozświetla najbardziej newralgiczne miejsca, jak chociażby okolice oczu. Pigment nie znika ze skóry tuż po wmasowaniu bazy, cera mieni się bardzo delikatnie, bez tandetnego i taniego połysku.
Uwielbiam po nią sięgać, dzięki niej nawet po nieprzespanej nocy mam szansę wyglądać jak człowiek, a nie jak wiecznie zmęczona i umordowana życiem kobieta pracująca.
Uwielbiam po nią sięgać, dzięki niej nawet po nieprzespanej nocy mam szansę wyglądać jak człowiek, a nie jak wiecznie zmęczona i umordowana życiem kobieta pracująca.
Reasumując: Nie wyobrażam sobie wykonania makijażu bez odpowiednio dobranej bazy, która tak jak te Lirene mają również działanie pielęgnacyjne. W zależności od posiadanej cery i problemów do dyspozycji mamy trza bazy, dzięki czemu każda z Nas znajdzie coś dla siebie. Niesamowicie lekkie i nietłuste konsystencje, szybkie wtapianie się w cerę i współpraca z kolorówką sprawia, że sięganie po te bazy to czysta przyjemność. Jeśli dodać, że faktycznie przedłużają makijaż, i nie straszne im są takie problemy jak chociażby popękane naczynka to czegóż chcieć więcej? :-) Bazy kosztują niecałe 24 zł, do kupienia m.in. w sklepie Lirene.

24 komentarze
Lubię tę różową :)
OdpowiedzUsuńNie znam żadnej, ale chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wybrałabym rozświetlającą :)
OdpowiedzUsuńJak za taką cenę wydają się fajne :)
OdpowiedzUsuńTę zieloną bazę muszę sobie przetestować :)
OdpowiedzUsuńNie znam ich, ale rozświetlająca mnie zaciekawiła
OdpowiedzUsuńmam rozowa :)
OdpowiedzUsuńJa używam bazy pod makijaż tylko na specjalne okazje
OdpowiedzUsuńTych o których piszesz nie znam, ale bardzo mnie zaciekawiły
kiedyś też używałam tylko na specjalne okazje, teraz codziennie sięgam po rozświetlającą :D
Usuńnie mam aktualnie żadnej bazy , tak mi się wydaje , chętnie poznałabym te
OdpowiedzUsuńmają niskie ceny więc można popróbować :-)
Usuńchętnie przygarnęłabym różową i zieloną
OdpowiedzUsuńZielona to mój must have!:)
OdpowiedzUsuńJestem straszna mam od dawna i nie używam :/
OdpowiedzUsuńznam różową
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji ich używać. Mam bazę rozświetlającą z GR ale rzadko po nią sięgam.
OdpowiedzUsuńja mam bazę rozświetlającą z Pierre Rene i daje niezły blask :D
UsuńMiałam wszystkie trzy i każdą lubię :)
OdpowiedzUsuńUżywam kiedyś bazy do cieni jednak na całą twarz nigdy. Może pora zacząć ? na większe wyjścia, może być przydatna :D
OdpowiedzUsuńod pewnego czasu zarówno baza pod cienie jak i makijaż to u mnie konieczność :P
UsuńSkusiła bym się na taką bazę, ostatnio jakoś chwalę sobie jedną, bo wspomaga makijaż ;)
OdpowiedzUsuńNie znam żadnej z tych ale wyglądają
OdpowiedzUsuńbardzo fajnie i na pewno wypróbuję :)
Miałam żółtą i rozświetlenie, które dawała, było zbyt mocne nawet dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńTeraz pewnie sięgnęłabym po zieloną ;)
na mojej lekko poszarzałej twarzy każde rozświetlenie jest mile widziane :-)
Usuń